Muzyka

Nothing Else Matters, kiedy na scenę wchodzi Metallica

Z tzw. Wielkiej Czwórki Thrash Metalu (Metallica, Slayer, Anthrax, Megadeath) tylko im udało się wedrzeć do mainstreamu i wynieść ciężkie granie na szczyty list przebojów. Zaskarbili sobie też bezgraniczną miłość polskich fanów, którzy przyjmują ich z otwartymi ramionami, ile razy zawitają do nas na koncerty. Oto krótka historia polskich występów jednego z najważniejszych i najbardziej oryginalnych zespołów w historii popkultury.

Po raz pierwszy Lars Urlich i spółka dotarli nad Wisłę w 1987 roku, by dwukrotnie (11 i 12 lutego) zagrać w katowickim Spodku w ramach trasy Damage, Inc. Tour. Byli świeżo po wydaniu albumu „Master of Puppets”, który zapewnił im na tyle duży szacunek u polskich fanów metalu, że ośmiotysięczna hala wypełniła się po brzegi w dwa kolejne wieczory. Z tamtej wizyty pozostała grupie krążąca do dziś po internecie pamiątka – zdjęcie z tablicą drogową informującą, że do Katowic pozostały jeszcze 152 km (ale do Radomska już tylko 46).

Kolejny koncert Metalliki w Polsce odbył się nieopodal, na Stadionie Śląskim w Chorzowie, podczas festiwalu Monsters of Rock. Było to 13 sierpnia 1991 roku, tuż po światowej premierze słynnego „Czarnego Albumu”, który wywindował zespół na szczyty popularności. 35 tysięcy ludzi zdzierało gardła przy „Enter Sandmanie”, ale i tak tego dnia Metallica musiała zadowolić się rolą supportu przed gwiazdą festiwalu, legendarną formacją AC/DC.

Na kolejną wizytę Kalifornijczyków polscy fani musieli poczekać 5 długich lat. 8 września 1996 roku Metallica ponownie zameldowała się w Spodku, by dać dwuipółgodzinny koncert, w repertuarze którego nie mogło zabraknąć takich hitów, jak „Nothing Else Matters” czy „Sad But True”. Ciekawostką była scena umieszczona centralnie na płycie hali i obracające się dwa zestawy perkusyjne Larsa. W tamtym czasie, jak przystało na światową megagwiazdę, grupa dbała nie tylko o wrażenia muzyczne, ale też o odpowiednią oprawę wizualną swojego show.

Okazją do kolejnego wypadu do Polski stało się wydanie albumu „Garage Inc.”. 1 czerwca 1999 roku zespół zawitał do Warszawy, a konkretnie na stadion Gwardii, na którym już czekało 30 tysięcy fanów, złaknionych ognistych riffów Kirka Hammeta i całej reszty atrakcji zapewnianych przez największy metalowy zespół na świecie. Trzy dni trwało budowanie ogromnej sceny i wieszanie monstrualnego nagłośnienia o mocy 400 tysięcy watów.

W XXI w. Metallica zagrała u nas sześciokrotnie. Pierwszy był koncert 31 maja 2004 roku na dobrze znanym Stadionie Śląskim, w ramach trasy promującej płytę „St. Anger”. „Is it not too long for Metallica to stay away from Poland for five fucking years?!” – krzyczał ze sceny Lars Urlich. Żeby nie kazać czekać polskim fanom kolejne pięć lat, grupa wróciła do nas już… w 2008 roku. 28 maja Metallicę oklaskiwało rekordowe 60 tysięcy widzów zgromadzonych na tym samym chorzowskim stadionie.

I wreszcie nadszedł 16 czerwca 2010 roku, kiedy spełniły się sny dziesiątek tysięcy fanów thrash metalu – Wielka Czwórka na jednej scenie na warszawskim Bemowie w ramach Sonisphere Festival! Metallica zagrała oczywiście jako główna gwiazda wieczoru. Gdy muzycy wychodzili na scenę przy dźwiękach muzyki Ennio Morricone z filmu „Dobry, zły i brzydki” emocje na widowni sięgnęły zenitu. A był to dopiero początek koncertu pełnego Metallicowych klasyków, wzbogaconych o cover „Stone Cold Crazy” z repertuaru grupy Queen.

W 2012 roku zespół na tym samym festiwalu zagrał od deski do deski swój słynny „Czarny Album”, a dwa lata później na Stadionie Narodowym w Warszawie wykonał repertuar w całości wybrany przez fanów w głosowaniu na oficjalnej stronie grupy.

Z koncertu w krakowskiej Tauron Arenie z 2018 roku w pamięć zapadł „Wehikuł czasu” – cover Dżemu w pociesznej wersji zaśpiewanej przez basistę Roberta Trujillo. Podobny numer Metallica wykonała rok później na Stadionie Narodowym, tym razem biorąc na warsztat „Sen o Warszawie” Czesława Niemena.

Kiedy znów usłyszymy na żywo w Polsce Jamesa Hetfielda wraz z kumplami? Tego na razie nie wiadomo. Jedno jest pewne – to będzie niezapomniany koncert!